Urząd Miejski w Mońkach

Pamięci Marii Janion

Data publikacji: 25 sierpnia, 2020

Zmarła Maria Janion – urodzona w Mońkach w 1926 r., historyczka literatury, krytyczka literacka, wielka znawczyni polskiego i europejskiego romantyzmu, profesor Instytutu Badań Literackich PAN, autorka kilkudziesięciu książek. Instytut Badań Literackich PAN podał, że pogrzeb prof. Marii Janion odbędzie się w przyszły piątek, 4 września. Wybitna polska humanistka zmarła 23 sierpnia w Warszawie.

Urodziła się 24 XII 1926 r. w Mońkach. Jej ojcem był Cyprian Janion, matką Ludwika Kudryk, a babką Stefania Kudryk z.d. Koda. Mieszkająca w Mońkach rodzina zaliczana była do zamożnych, a posag wniesiony przez Ludwikę, po zawarciu związku małżeńskiego, był znaczny. Babcia Stefania była bardzo znana i ceniona w miejscowym środowisku. Nazywana była „dobrodziejką okolicy”. Działała na rzecz oświaty, założyła pocztę w Mońkach, często podejmowała też szeroko zakrojone działania społecznikowskie. Ojciec przyszłej Pani Profesor był nałogowym alkoholikiem. Systematycznie roztrwaniał wniesiony przez żonę w posagu majątek, wyprzedając po kawałku posiadaną ziemię (znaczną jej część nabył mąż jej siostry mieszkający w Siedlcach). W tej sytuacji rodzina zdecydowała się wyemigrować do Baranowicz, gdzie Cyprian otrzymał posadę zawiadowcy stacji.

Po siedmiu latach trudnego małżeństwa matka zdecydowała się na porzucenie męża i wraz z trójką dzieci wyjechała do Wilna. Wkrótce zmarła jedna z jej córek (wcześniej syn). Osamotniona i załamana kobieta (w Wilnie nikogo nie znała) nie była w stanie poradzić sobie w trudnych, nieznanych jej warunkach. Wprawdzie została „przygarnięta” przez przypadkową kobietę z przedmieścia, lecz o opiekę nad córką Marią musiała poprosić swoją, mieszkającą w Siedlcach, siostrę. Była ona dentystką, a jej mąż technikiem dentystycznym. Małżeństwo nie miało dzieci. Wujostwo wychowywało dziewczynkę według dość surowych zasad. Wysłano ją jednak do szkoły i umożliwiono korzystanie ze zbiorów książkowych cioci. Mogła też śledzić na bieżąco prenumerowaną przez wujostwo prasę. Chętnie czytała – zwłaszcza „Mały Dziennik” Kolbego. Brakowało jej jednak rodzinnego ciepła i czułości – podkreśla. Twierdzi też, że była niedobrym dzieckiem. Źle się uczyła – powtarzała szóstą klasę, nie miała koleżanek, ani ulubionych nauczycieli. Z podwórkową szajką ukradła w sklepie czekoladki – na pewno nie z powodu biedy.

W 1937 r. Maria wraca do mamy do Wilna. Ostatnie wakacje przed wybuchem II wojny światowej spędza w Mońkach. Wraca do swoich korzeni – do miejsca urodzenia, rodzinnego domu babci i lat dzieciństwa. Wcześniej wspomniano, że część utraconego wcześniej majątku odkupił jej wuj i opiekun z Siedlec. To właśnie on w okresach letnich opiekował się rodzinnym mieniem. Obiecywał zresztą, że w odpowiednim czasie przekaże je w ręce prawowitych właścicieli. Obietnica nie została jednak nigdy spełniona. Niestety obecnie w Mońkach nie ma już domku z gankiem, który tak bardzo lubiła nasza bohaterka. Dół tego domu był wynajmowany rodzinie żydowskiej, która miała tam niedaleko mały sklepik. Bardzo lubiłam tam chodzić, to prawda. Mieli ciekawe rzeczy, między innymi bułeczki. Zapewne było mi dużo lepiej w Mońkach niż w Siedlcach, bo jednak traktowano mnie inaczej. Dom babci to był ten mój pierwszy, prawdziwy i całkowicie utracony dom – ten w którym się urodziłam – wspomina z żalem. W chwili obecne w miejscu tym znajduje się centrum handlowe.

Po powrocie do Wilna próbowała bezskutecznie dostać się do renomowanego Gimnazjum Piotra Skargi. We wrześniu 1939 r. do miasta wkraczają Litwini. Wkrótce zostaje jednak przyjęta do wybranego wcześniej, wymarzonego gimnazjum. Uczyła się tam jednak zaledwie rok. W okresie okupacji sowieckiej (od czerwca 1940 r.) miał miejsce epizod z radziecka szkołą. Drażniły ją zwłaszcza wyraziście czerwone dekoracje. W owym czasie prowadziła zeszyty, dzienniczki lektur i dzienniczek osobisty. Czyniła i gromadziła zapiski i notatki.

W latach okupacji niemieckiej uczęszczała na tajne komplety. Zainteresowała się łaciną (prawdopodobnie za sprawą lubianej i cenionej przez nią nauczycielki) oraz Wilnem. Była aktywną harcerką i brała czynny udział w działalności konspiracyjnej jako łączniczka. Bardzo przeżyła mord Żydów w wileńskich Ponarach, dokonany przez strzelców litewskich (z inspiracji Niemców) na ludności miasta i okolic. Rozstrzelano wtedy ok. 100 tys. niewinnych ludzi.

W 1945 r. Maria, wraz z rodziną, opuszcza Wilno. W trakcie podróży do Polski dociera do niej wiadomość, że wojna się skończyła. Janionowie zatrzymują się na krótko w Bydgoszczy, a następnie osiadają w Łodzi. Zamieszkują u byłej nauczycielki Marii (tej od łaciny), która właśnie tu kupiła mieszkanie. Pani Profesor wspomina Łódź jako miasto stare i odrapane. W owym czasie, dzięki zaświadczeniom z wileńskich kompletów, zalicza z wynikiem pozytywnym maturę, jako eksternistka. Zdaje też egzaminy na dwa kierunku na Uniwersytecie Łódzkim. Filologię klasyczną wybrała głównie ze względu na byłą nauczycielkę, której wiele zawdzięczała. Polonistyka była drugim kierunkiem. Na pierwszym z nich uczyła się tylko przez rok. W trakcie studiów zetknęła się z marksizmem, który starała się poznawać i zgłębiać. Z czasem wstąpiła do Związku Walki Młodych „Życie”. Miała kontakty z Leszkiem Kołakowskim. Dużo czytała i się uczyła. Działała aktywnie w kółku literackim. Sukcesywnie i stopniowo stawała się ateistka, intelektualnie oświeceniowcem, a duchowo mickiewiczowskim romantykiem.

W 1948 r. przenosi się do Warszawy. Wstępuje do PZPR (po jej zjednoczeniu w 1948 r.). Podejmuje pracę w tygodniku „Wieś”. Zamieszkuje na Ochocie w skromnym pokoju przy korytarzu, ze wspólną łazienką i ubikacją. Po powstaniu w 1948 r. Instytutu Badań Literackich pracuje w nim przez blisko 60 lat (ostatnie lata już na emeryturze). Po obronie, w 1951 r., pracy magisterskiej zajmuje się romantyzmem, a ściślej poezją w kraju w okresie międzypowstaniowym. Interesuje ją poezja mniej znanych poetów krajowych takich jak: Kornel Ujejski, Lucjan Siemieński, Edmund Wasilewski i inni. Dużo czyta, interesuje się kinem polskim. W 1955 r. uzyskuje stopień kandydata nauk filologicznych broniąc pracę: „Lucjan Siemieński. Poeta romantyczny”. Nadany jej tytuł był odpowiednikiem dzisiejszego doktoratu. W czasach sowieckich obowiązywała bowiem specyficzna organizacja nauki. Pod koniec lat 40-tych i na początku 50-tych drukuje szkice i recenzje w „Pamiętniku Literackim”, „Życiu Literackim”, „Nowej Kulturze” i „Twórczości”. W 1955 r. pisze wstęp do Brązowników Boya. W 1956 r. odbywa 6 – tygodniowy staż we Francji. W 1957 r. rozpoczyna pracę w Wyższej Szkole Pedagogicznej (przekształcona w 1970 r. w uniwersytet) w Gdańsku, pełniąc funkcje kierownicze w katedrze Historii Literatury. Wyjeżdżała na 6 – tygodniowe seminarium do Moskwy i Petersburga zgłębiając wiedzę o rosyjskich dekabrystach. W 1962 r. publikuje znakomite dzieło o Zygmuncie Krasińskim. W 1963 r. zostaje, w wieku 37 lat, najmłodszym profesorem w Polsce.

W trakcie „wydarzeń marcowych” 1968 r. „delikatnie sympatyzowała” z radykalnym ruchem studenckim. Pomimo tego z partii jej nie wyrzucono. Dokonano tego dopiero w 1978 r.

W 2008 r. w Pałacu Saskim w Warszawie ogłosiła, że zamyka nauczanie. W swoim dorobku naukowym ma kilkaset rozpraw. Wychowała 418 magistrów i doktorów. Jej najważniejsze prace naukowe i książki to: „Zygmunt Krasiński. Debiut i dojrzałość”. (1962), „Romantyzm, rewolucja, marksizm, Colloquia gdańskie” (1971), „Gorączka romantyczna” 1975, „Życie pośmiertne Konrada Wallenroda” (1990), „Kobiety i duch inności” (1995), „Płacz generała. Esej o wojnie” (1998), „Wampir. Biografia symboliczna” (2002), „Niesamowita Słowiańszczyzna. Fantazmaty literatury” (2006), „Bohater, spisek, śmierć. Wykłady żydowskie” (2009).

Poza pracą zawodową i zamiłowaniami badawczymi ma też swoje zainteresowania w życiu prywatnym. Lubi słuchać muzyki – od Bacha, Mozarta, Vivaldiego, po jazz i … Dalidę. Każdy jej dzień jest dokładnie uregulowany – telefony odbiera w określonych godzinach, je posiłki i odpoczywa o ściśle wyznaczonych porach, podobnie jest z wizytami i spotkaniami ze znajomymi. W czasach swojej intensywnej pracy ubierała się obowiązkowo w granatowy mundur szyty u krawcowej.

Bliscy, przyjaciele i znajomi mogli ją nazywać „Profesor Misia”. Określenia takiego używały od najwcześniejszego dzieciństwa jej babcia i mama. Postronni mogli ją nazywać „Janionówna”, złośliwi zaś „Uczoną z Moniek”. Zabawny incydent, związany z nazwą naszego miasta, miał miejsce w trakcie jednego ze spotkań Marii Janion z jednym z ówczesnych ubeków. W trakcie rozmowy stwierdził on kategorycznie, że Pani Profesor jest Żydówką, ponieważ jej ojciec nazywał się Moniek.
Podsumowując, należy stwierdzić, że oprócz ogromnego dorobku naukowego, głębokiej i szerokiej wiedzy Pani Profesor Maria Janion potrafi mówić piękną polszczyzną w sposób bardzo sugestywny i ciepły. Pamięta też o Mońkach i związkach z Naszym miastem.

Wszystkich zainteresowanych bliżej osobą Pani Profesor odsyłam do obszernego (dwutomowego) , znakomitego wywiadu, którego udzieliła Kazimierze Szczuce w książce pod tytułem: „ Transze – Traumy – Transgresje”.
P.S. Profesor Maria Janion zmarła 24 VIII 2020 r.

Wspomnienia:
Bożena Wroceńska – emerytowana nauczycielka języka polskiego w monieckim liceum

Miałam to szczęście być studentką Pani Profesor Marii Janion, która prowadziła wykłady z literatury romantycznej w roku akademickim 1960/1961 w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku.

I wtedy i dziś Pani Profesor jest uważana za najwybitniejszą znawczynię Polskiego Romantyzmu. Pamiętam Jej zewnętrzną postać jako osobę bardzo skromną. Ciemne włosy czesała z przedziałkiem pośrodku głowy, następnie splecione dwa warkocze okręcała wokół uszu, co dawało fryzurę na tak zwane „baranie różki”. Twarz bez makijażu, skromny ubiór. Natomiast gdy prowadziła wykłady to czarowała studentów dogłębną wiedzą, błyskotliwością umysłu, przystępną erudycją.

Zajmowała się w zasadzie polskim romantyzmem, ale miała też rozległą wiedzę zarówno z literatury staropolskiej jak i współczesnej, a także powszechnej. Widoczne to było w komentarzach, dygresjach, porównaniach. O polskich romantykach mówiła nie tylko z głębokim znawstwem tematu, ale też z miłością. W tamtym okresie pracowała naukowo nad postacią trzeciego wieszcza – Zygmunta Krasińskiego. Współcześni Jej złośliwi literaci przyklejali łatkę, że „ukochała hrabiątko i je hołubi”. Tymczasem Pani Profesor wydobywała piękno poezji hrabiego Zygmunta, bo był ktoś, „kto jak perłami pisze”. Obok wielkich wieszczów emigracyjnych wiele uwagi poświęcała niemniej utalentowanym poetom krajowym: M. Romanowskiemu, S. Goszczyńskiemu, T. Lenartowiczowi i innym.

Egzamin z przedmiotu zaliczyłam u Niej dość gładko, ale nie odbyło się bez potknięcia. Zapytała mnie na koniec o studium Jana Gwalberta Pawlikowskiego o mistycyzmie Juliusza Słowackiego w „Królu Duchu”. Było to dzieło napisane zawiłą polszczyzną, wolumin o gabarytach „Ksiąg Jakubowych” obecnej naszej noblistki. Myślę, że ta pozycja w spisie lektur była po to, by się studenci o nią potykali. Na tym egzaminie zapytała mnie też o Piotra z Goniądza, polskiego arianina i o Mońki. Mieszkałam wtedy w Goniądzu w powiecie monieckim. Przyznała wtedy, że przyjeżdżała do Moniek na wakacje i ma związane z Mońkami wspomnienia z dzieciństwa.

Była i pozostaje wielkim naukowym autorytetem, ale pamiętam też , że sama siebie czasem karciła za to, że nie potrafi mówić językiem popularnym. Spośród studentów preferowała singli, bo uważała, że tylko jednostki nie obciążone życiem rodzinnym mogą w pełni poświęcić się nauce. (Ale to była tylko taka opinia studentów tamtych lat). Sama też poświęciła życie tylko nauce, czasami żartując, że nie ma żony, która by jej gotowała i prowadziła.

W mojej pamięci pozostanie jako piękna postać, która poświęciła się nauce, swojej pasji.

Autor tekstu:
Tadeusz Skutnik

Foto: www.onet.pl